Category: <span>Tydzień Ekonomii</span>

money-2696219_640

Czy przedsiębiorczość społeczna jest nierozsądna?

00Tags:

 

dr Dorota Murzyn
Katedra Ekonomii i Polityki Gospodarczej

„Człowiek rozsądny przystosowuje się do świata; nierozsądny nie ustaje w próbach przystosowania świata do siebie. Zatem cały postęp zależy od ludzi nierozsądnych.”

[George Bernard Shaw]

 

Przedsiębiorczość społeczna to szczególny rodzaj działalności gospodarczej, gdzie poza celami ekonomicznymi, gromadzeniem zysku i wzbogacaniem się właścicieli, liczą się także cele społeczne – realizacja misji społecznej. Czy taki biznes jest „rozsądny” z ekonomicznego punktu widzenia? I czy może być atrakcyjny dla młodych ludzi?

Jeden z najbardziej znanych magazynów o tematyce biznesowej – „Forbes” – od kilku lat publikuje ranking „30 under 30”, w którym wyróżnia osoby z całego świata, które choć nie ukończyły jeszcze 30-go roku życia, już są uznawane za liderów w swoich branżach. Ranking podzielony jest na 20 kategorii, wśród nich są m.in.: technologie, finanse, rozrywka, media, venture capital i… przedsiębiorczość społeczna. W tej ostatniej kategorii dotychczasowymi laureatami byli młodzi ludzie, którzy założyli i prowadzą firmy zajmujące się takimi ważnymi kwestiami, jak: oczyszczanie mórz i oceanów ze śmieci (4Ocean), zakładanie uli na dachach korporacji (Bee Downtown), digitalizacja sztuki społeczności wiejskich na świecie (Roots Studio), walka z samotnością (No Isolation) czy nauka języka obcego przez uchodźców (Chatterbox). Mamy także polskich zwycięzców w tej kategorii. W 2017 r. Mateusz Mach (wówczas 18-letni!) został wyróżniony za stworzenie komunikatora dla osób niesłyszących lub niedosłyszących Five App. Co ciekawe, nie było to jego zamysłem, początkowo aplikacja miała służyć komunikacji między hip-hopowcami (tak, tak, wiele przełomowych pomysłów powstaje przez przypadek 🙂 ). Obecnie aplikacja we współpracy z ONZ dociera w najdalsze zakątki świata, a inwestorzy już w rok po uruchomieniu wyceniali ją na niemal 2 mln zł[1].

Chociaż ranking „Forbes’a” tworzony jest zgodnie z zasadą braku powtórzeń (nie odnajdziemy w nim nazwisk z ubiegłych lat), to kilkukrotnie jego liderami byli młodzi ludzie związani z Unreasonable Institute. Nazwa firmy pochodzi od słów George’a Bernarda Shawa: „Cały postęp zależy od ludzi nierozsądnych (ang. unreasonable)”[2]. To akcelerator dla przedsiębiorców, którzy podejmują się rozwiązywania wszelkich problemów społecznych (jak sami piszą na swojej stronie internetowej, chodzi o „Big F***king Problems[3]). Instytut wspiera pomysły, których wartość wiąże się przede wszystkim z zakresem możliwego wpływu, i to ten wpływ (impact) jest ważniejszy przy ocenie projektów niż zyski (profits). Wspiera zatem przedsiębiorstwa społeczne w najlepszym rozumieniu tego pojęcia. Do tej pory firma zebrała 3,7 mld dol., którymi wsparła 181 start-upów.

Wszystkie te przykłady potwierdzają, że biznes społeczny może być potężnym narzędziem zmian. Udowadniają, że można robić rzeczy w bardziej odpowiedzialny i uczciwy sposób, jednocześnie odnosząc sukces na rynku. Wreszcie, pokazują, że zmian dokonują młodzi ludzie, kreatywni i przedsiębiorczy. Czyli tacy jak… nasi studenci 🙂  Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, aby znaleźć się w rankingu Forbes’a, czego Państwu (i Instytutowi) gorąco życzę!

 

———————-

[1] https://www.forbes.pl/pierwszy-milion/mateusz-mach-i-aplikacja-five-app-warta-miliony/7eegj89 (4.11.2019).

[2] George Bernard Shaw, Man and Superman, Penguin Books 2001.

[3] https://unreasonablegroup.com/about/ (4.11.2019).

euro-447214_640

Gospodarka w kształcie kreski lub okręgu, czyli krótko o linear i circular economy

00Tags: ,

 

dr Elżbieta Szczygieł
Katedra Badań nad Zrównoważonym Rozwojem

Wiele mówi się dziś o środowiskowych aspektach procesów gospodarczych zachodzących na świecie. Jedni – bardziej powściągliwi – podkreślają, że planeta Ziemia to nasz dom i matka, a tej należy się szacunek. Inni – co bardziej aktywni – wskazują na skradzione, przez rabunkową gospodarkę środowiska, dzieciństwo. W zasadzie jednak wszyscy się zgadzamy, że troska o planetę leży w naszym interesie. Jednym z szeroko omawianych problemów w tym zakresie jest świadomość ograniczoności zasobów, jakie mamy do dyspozycji. Surowce mineralne, energetyczne, metaliczne, chemiczne czy skalne, woda, powietrze, słowem wszystko to, co służy człowiekowi w przekształcaniu Ziemi na swoją korzyść i wiedzie do rozwoju tworzy całe bogactwo, jakim my ludzie dysponujemy. Jednak to bogactwo ma swoje granice, a korzystanie z niego wymaga pewnej refleksji. Szacuje się, że obecnie konsumujemy w tempie o 50% szybszym niż tempo odnawiania zasobów, tym samym – jeśli model konsumpcji utrzyma się na obecnym poziomie – w roku 2030 będziemy potrzebować zasobów odpowiadających dwóm globom ziemskim, podczas gdy w roku 2050 będzie to już wielkość podobna do trzech globów [1]. Przewiduje się, że tylko do roku 2030 przybędzie około 3 miliardy nowych konsumentów z tzw. dużym potencjałem nabywczym [2]. Na tej podstawie prognozuje się również, że już w roku 2025 ogólna liczba odpadów wzrośnie o dodatkowe 70% [3]. Tym samym konieczne jest wdrożenie niezbędnych mechanizmów chroniących zasoby naturalne. Do tej pory schemat wykorzystania zasobów Ziemi był dość prosty i przebiegał w linii prostej od wydobycia surowców, poprzez ich przekształcenie i użycie produktu z nich wytworzonego aż do wyrzucenia niepotrzebnego, zniszczonego lub wadliwego produktu na wysypisko śmieci (w najlepszym wypadku). Ten liniowy model gospodarki sprawiał, że wiele surowców, które były lub nadal są potrzebne do wytworzenia dóbr, zostało „uwięzionych” w śmieciach. Skoro nikt o nich nie pamiętał, sięgano po nowe. I tak tworzył się kolejny proces kształtem przypominający kreskę: w pewnym momencie się rozpoczynał i równie szybko się kończył. Ktoś jednak postanowił zmienić nieco kształt tworzonych rysunków i zamiast kreski zaproponował okrąg, tak by początek i koniec mogły zbiegać się w tym samym punkcie. Wymagało to nieco większej wyobraźni i bardziej zaawansowanej zdolności „rysowania”, jednak nie było niemożliwe. W ten sposób stworzono ideę gospodarki cyrkularnej (circular economy), która w przeciwieństwie do gospodarki liniowej (linear eceonomy) nastawiona jest na maksymalne wykorzystanie dostępnych zasobów, szczególne tych, które już znajdują się w innych dobrach konsumpcyjnych. Myliłby się jednak ten, kto circular economy utożsamiałby z brakiem generowania śmieci. One istnieć będą, jednak nie zostaną „po wieczne czasy” na wysypiskach, ale w procesie odzyskiwania zasobów i ponownego ich wykorzystania mogą nawet zwiększać swoją wartość. Niestety, wdrażanie idei gospodarki cyrkularnej jest procesem trudnym (proszę spróbować narysować duży okrąg od ręki, tak by był równy i elegancki). Gospodarka światowa jest cyrkularna tylko w około 9% [4]. Jeśli nie chcemy kiedyś odkryć, że wszystkie nasze zasoby zostały wykorzystane i nie mamy już nowych, wysiłek w budowanie zrównoważonego świata należy podjąć już dziś. I choć najlepsze efekty przynieść mogłoby tzw. podejście systemowe, odgórne, to jednak każdy z nas może dołożyć przysłowiową cegiełkę do budowy lepszego jutra. A że jest to możliwe, najlepiej wiedziały nasze babcie, które o dawaniu drugiego życia różnym rzeczom wiedziały najwięcej.

Jeśli idea circular economy zainteresowała Czytelników, polecam stronę internetową<< projektu „Circular PP”, który podejmuje tę właśnie tematykę oraz krótki film animowany prezentujący istotę circular economy w praktyce zamówień publicznych.

 


 

—–

[1] Esposito, M., Tse, T., Soufani, K., (2017), Is the Circular Economy a New Fast-Expanding Market?, “Thunderbird International Business Review”, vol. 59, issue 1, s. 9-14.

[2] Gospodarka Obiegu Zamkniętego. Biznes i konsument na ścieżce zmiany, Wyd. Koalicja na Rzecz Gospodarki Obiegu Zamkniętego RECONOMY, Warszawa 2017, s. 33.

[3] Romero-Hernández, O., Romero, S., (2018). Maximizing the value of waste: From waste management to the circular economy, “Thunderbird International Business Review”, vol. 60, issue 5, s.757-764 [DOI: 10.1002/tie.21968]

[4] THE CIRCULARITY GAP REPORT Closing the Circularity Gap in a 9% World 2019, (2019), The Platform for Accelerating the Circular Economy (PACE).

 

-POWRÓT DO BLOGA-

 

telephone-586266_640

Jak szybko musisz otrzymać odpowiedź od marki i dlaczego musi to być natychmiast

00Tags: , ,

 

dr Iwona Lupa-Wójcik
Katedra Prawa Informacyjnego, Mediów i Własności Intelektualnej

Prowadząc tak dynamiczne przedmioty jak „Marketing”, „Public relations”, czy „E-państwo. Cyfryzacja administracji”, na zajęciach zawsze mocno akcentuję moim studentom to, jak szybko wszystko wokół się zmienia, jak turbulentne jest otoczenie, w którym funkcjonujemy zarówno my, jak i wszystkie organizacje, i jak ogromny wpływ ma to na ich działalność. Muszą nieustannie trzymać rękę na pulsie i ciągle dostosowywać się do zmieniających się warunków. A te potrafią się zmienić nawet z dnia na dzień, czy z godziny na godzinę. Pośrednio wynika to z „kultury nanosekundy”, która charakteryzuje nasze społeczeństwo. Oczekujemy, że wszystko będzie dostępne od razu i natychmiast[1]. W ramach tego funkcjonuje nawet pojęcie on demand economy, czyli „ekonomii na żądanie”. Jej idea sprowadza się głównie do tego, by niezwłocznie odpowiadać na oczekiwania i potrzeby konsumentów. W praktyce ma to odzwierciedlenie w wielu aspektach działalności. W tym wpisie ograniczę się tylko do samego kontaktu z klientem w kanałach cyfrowych. Z badań przeprowadzonych na polskich internautach wynika, że ponad połowa z nich kontaktuje się z markami poprzez internet (53%). W ich opinii marka, z którą można kontaktować się za pośrednictwem internetu jest marką nowoczesną i, co bardzo ważne, dbającą o klienta. Respondenci oczekują, by kontakt z firmą był szybki (53%), bezpłatny (50%) i łatwy (42%). Musi ona bardzo szybko reagować na zapytania klientów. A co to znaczy dokładnie? Zdaniem 28% internautów odpowiedź marki powinna nastąpić przynajmniej w ciągu godziny. Wielu jednak oczekuje jeszcze szybszej odpowiedzi – 13% jest w stanie czekać na reakcję tylko przez 15 minut, a 6% wymaga odpowiedzi natychmiastowej, tj. w ciągu kilku minut. Co istotne, firmę, która odpowiada w oczekiwanym przez konsumenta czasie, respondenci postrzegają jako taką, która szanuje klienta (40%), jest odpowiedzialna (36%) i wiarygodna (32%)[2]. Oznacza to, że jeśli marka nie odpowiada na zapytania w ciągu kilku bądź kilkudziesięciu minut, nie szanuje klienta, nie jest odpowiedzialna i wiarygodna. Jakkolwiek to brzmi…  

Zapytacie może, jak to się ma do praktyki, tj. w jakim stopniu firmy spełniają te wymagania? Otóż, przykładowo odnośnie mediów społecznościowych, które są obecnie już jednym z najważniejszych kanałów komunikacji z klientem, funkcjonują m.in. rankingi marek socially devoted („społecznie oddanych”). Zgodnie z nimi, w drugim kwartale 2019 r. najbardziej oddana była marka Telkomsel, która odpowiadała na zapytania swoich odbiorców na Facebooku średnio w przeciągu 2 minut[3]. Należy dodać, że profil tej marki na Facebooku liczy ok. 5,5 mln fanów[4]. Facebook docenia marki, które tak szybko odpowiadają na zapytania, nadając ich profilom zielony znaczek opisany następująco: „bardzo sprawnie odpowiada na wiadomości”, co dodatkowo pozycjonuje ten profil. Oczywiście tak szybkie odpowiadanie na tysiące zapytań odbiorców nie zapewniłby nawet cały sztab ludzi. Do tego celu wykorzystywane są chatboty, o których pisałam tutaj<<

Reasumując, jak widać w obecnych czasach prowadzenie działalności (jakiejkolwiek) często przypomina maraton. Można się zmęczyć…

 

 

———————————–

[1] Przyszłość w erze cyfrowej zmiany. Transformacja cyfrowa w Polsce, Infuture Institute, Gdańsk, październik 2019, s. 25.

[2] Konsumenci, marki i nowa komunikacja. Raport z badania preferencji konsumenckich w kanałach online. ASAP CARE 24, Warszawa 2019.

[3] https://www.socialbakers.com/free-social-tools/socially-devoted/q2-2019

[4] https://www.facebook.com/telkomsel/?_ga=2.37289760.1237789738.1572650794-1584666378.1572650794

hiring-3751983_1280

Homo economicus – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?

30Tags:

 

dr Dorota Murzyn
Katedra Ekonomii i Polityki Gospodarczej

Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z ekonomią słyszał o homo economicus (właśc. z łac. homo oeconomicus). Kto to taki? To człowiek racjonalny, kierujący się zyskiem – w oparciu o posiadaną wiedzę kalkuluje nakłady i efekty i dąży do uzyskiwania optymalnych rezultatów. Jeżeli jest producentem, dąży do maksymalizacji zysku. Jeżeli jest konsumentem, dąży do maksymalizacji użyteczności. Już Adam Smith, uznawany za ojca współczesnej ekonomii, przedstawiał człowieka jako jednostkę kierującą się własnym interesem, dążącą do maksymalizacji swoich osobistych korzyści. Przyznawał on wprawdzie, że ludzie mogą działać także z pobudek altruistycznych, ale twierdził, że takie działania możliwe są w innych, pozagospodarczych sferach życia – w gospodarce bowiem głównym motywem podejmowanych działań jest zysk. Za twórcę koncepcji homo economicus uznawany jest jednak inny przedstawiciel ekonomii klasycznej – John Stuart Mill.

            Czy rzeczywiście człowiek jest tak racjonalny w swoich wyborach i liczy się dla niego wyłącznie zysk? I jak rozumieć „zysk”? Czy jeśli kupuję najnowszy model jaguara za niebotyczną kwotę to jest to racjonalny wybór spośród innych alternatyw? I co jest w tym wypadku zyskiem? A kiedy robię zakupy w supermarkecie, to czy rzeczywiście kalkuluję ceny poszczególnych towarów, czy może częściej dokonuję wyboru z przyzwyczajenia? Pytań nasuwa się znacznie więcej, ale już tych kilka poddaje w wątpliwość istnienie takiej racjonalnej jednostki. Tak, bo homo economicus to nie jest rzeczywisty człowiek, tylko pewien uproszczony model, wygodna abstrakcyjna figura, zespół założeń przydatnych w analizach ekonomicznych do wyjaśniania zachowań rynkowych ludzi. To z jednej strony jego zaleta, z drugiej – czyni go bardzo podatnego na krytykę.

            Koncepcja homo economicus była różnie oceniana na przestrzeni lat. Byli tacy (jak np. Gary Becker i przedstawiciele tzw. ekonomicznego imperializmu), którzy próbowali rozszerzyć tę koncepcję nie tylko na nauki o gospodarce, ale także na wszelkie inne sfery  funkcjonowania człowieka, jak np. rodzina czy interakcje społeczne[1]. Inni krytykowali poprawność przypisywania człowiekowi racjonalnych motywów w ich ekonomicznych zachowaniach, co otworzyło wiele nowych pól badawczych. Pojawiła się np. koncepcja selektywnej racjonalności uzupełniająca analizę zachowań jednostek o elementy psychologiczne i teza, że racjonalne mogą być także zachowania niemaksymalizujące[2]. Wskazywano też na wiele innych czynników ograniczających pełną racjonalność człowieka, poza psychologicznymi – m.in. etyczne i społeczne. Wreszcie, rozwija się ekonomia behawioralna, korzystająca z dorobku psychologii, podważająca klasyczny model homo economicus. Jednym z jej pionierów jest Richard Thaler[3], który dwa lata temu, w 2017 roku, otrzymał za swoje badania Nagrodę Nobla. Ekonomia behawioralna weszła w obszar głównego nurtu badań ekonomicznych, a popularność tego podejścia zdaje się nadal rosnąć. Czy trend ten można wobec tego odczytać jako krok w kierunku ostatecznego odrzucenia modelu homo economicus i zmiany dominującego paradygmatu nauk ekonomicznych?

Homo economicus jest zatem przykładem modelu ekonomicznego, ze wszystkimi swoimi założeniami i uproszczeniami. Współcześnie, większość ekonomistów zgadza sie co do tego, że racjonalny i autonomiczny homo economicus jest fikcją, a jednak, jak pisze Gilbert Rist, jego upiór nieustannie powraca i nawiedza wyobraźnię ekonomiczną[4]. Bez względu na to, jakie są nasze poglądy, dyskusja wokół homo economicus potwierdza, że ekonomia to coś więcej niż tylko bilanse i rachunki. Szczególnie ekonomia społeczna 🙂

 

 

————————————-

[1] G.S. Becker, Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich, PWN, Warszawa 1990.

[2] H. Leibenstein, Poza schematem homo oeconomicus: nowe podstawy mikroekonomii, PWN, Warszawa 1988.

[3] R. H. Thaler, From Homo Economicus to Homo Sapiens, “Journal of Economic Perspectives” 2000, vol. 14(1), s. 133-141.

[4] G. Rist, Urojenia ekonomii, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2015, s. 57.

car-4126871_640

Czy posiadanie samochodu w przyszłości będzie nieopłacalne?

00Tags: ,

 

dr Iwona Lupa-Wójcik
Katedra Prawa Informacyjnego, Mediów i Własności Intelektualnej

Co najmniej od kilku lat zauważamy rozwój trendu o nazwie sharing economy (ekonomia współdzielenia), polegający na tym, że każdy z każdym dzieli się swoimi dobrami i usługami, na zasadzie darowizny lub wymiany (również za pieniądze). Jako przykład działań z tego obszaru często podaje się usługi firmy Uber, zrzeszającej kierowców za pomocą aplikacji mobilnej. Każdy użytkownik tej aplikacji może w dowolnej chwili zamówić usługę przejazdu, którą wykona dany kierowca zarejestrowany w Uberze przy pomocy swojego własnego samochodu. Niewątpliwie z punktu widzenia ekonomii takie współdzielenie kierowców Ubera swoimi pojazdami umożliwia dużo bardziej efektywne wykorzystanie posiadanych zasobów. Jednak, wyglądając w przyszłość, można przypuszczać, iż usługi typu Uber z czasem mogą zostać wyparte przez samochody autonomiczne (samokierujące) i wówczas kierowanie samochodem przez człowieka będzie się coraz mniej opłacało [1]. Tak samo będzie w przypadku posiadania własnego samochodu. W końcu praktycznie każdy właściciel auta nie używa go przez większość czasu. To w dużym stopniu oznacza marnowanie kapitału i zasobów. Samochód tak czy inaczej traci swoją wartość i do tego kosztuje jego eksploatacja, a nawet samo parkowanie (co najlepiej widać na przykładzie coraz bardziej poszerzających się płatnych stref parkowania w Krakowie, ale przecież nawet własny garaż kosztuje).  W związku z tym, gdyby koszty wynajmu samochodu wystarczająco spadły, wówczas pewnie wielu z nas korzystałoby z tych usług, pozbywając się swojego samochodu. Prawdopodobnie rozwiązaniem mogą być wspomniane samochody autonomiczne w postaci samokierujących się taksówek [2]. Czy możemy sobie wyobrazić przyszłość, gdy takie samochody wożą nas po Krakowie? 🙂 Co się wtedy stanie z sektorem motoryzacyjnym i sektorem naftowym? Jak wtedy będzie wyglądać gospodarka światowa? Kto na tym zyska, a kto straci? Podyskutujmy 🙂 

 

 

—————————————————-

[1] A. Łaszek, E-rozwój. Cyfrowe technologie a gospodarka. Raport, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Warszawa 2018.

[2] Ibidem.