Co do zasady w Polsce panuje zasada wolności działalności gospodarczej. Oznacza ona, że przedsiębiorca ma swobodę w prowadzeniu działalności – może sobie wybrać jej rodzaj, formę itd. Jednak żadna wolność nie jest nieograniczona – każda ma jakiś limit. Są zatem pewne rodzaje działalności gospodarczej, do prowadzenia której nie wystarczy wpis do ewidencji. Studenci kierunków Prawo i Administracja, wiedzą, że chodzi tu o reglamentację działalności gospodarczej. Formami tej reglamentacji może być zezwolenie lub koncesja. To przepisy szczególne mogą przewidywać, że do prowadzenia danego rodzaju działalności wymagane jest to zezwolenie lub koncesja.
Jeżeli przedsiębiorca (np. właściciel sklepu osiedlowego) chce sprzedawać alkohol, to musi wystarać się u wójta/burmistrza/prezydenta miasta o…. No właśnie, o co? Zapewne większości Czytelników skojarzy się słowo „koncesja”. Jak alkohol, to koncesja. Ale nie. By legalnie sprzedawać alkohol (i ewentualnie podawać go w lokalu), należy uzyskać zezwolenie. Różni się ono od koncesji. Bardzo kolokwialnie można stwierdzić, że zezwolenie w porównaniu do koncesji ma „lajtowy” charakter: wymagane jest bowiem np. jedynie do tak „mało znaczącej” działalności jak sprzedaż alkoholu, a nie – jak w przypadku koncesji – na wydobywanie kopalin ze złóż, czy też obrót energią.
Poprzez wydawanie zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych władza publiczna (gmina) chce mieć kontrolę nad procesem sprzedaży alkoholu na swoim terenie. Zasada wolności działalności gospodarczej musi więc tutaj ustąpić przed koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa porządku publicznego (wszyscy bowiem wiemy, jakie są skutki picia w….).