Czym zajmuje się administratywista?, czy prościej – choć to nie oddaje złożoności zjawiska – urzędnik? Wykonywaniem prawa. To od jakości prawa stanowionego, tego, które tworzy władza ustawodawcza, zależy jakość pracy (względnie „warunki” pracy) administratywisty.
W przestrzeni publicznej ciągle mówi się o postępującej inflacji prawa, zapożyczając terminologię z pokrewnej dziedziny nauki – ekonomii. Choć to także, nie oddaje złożoności zjawiska. Doktryna prawa, niezmiennie postuluje uproszczenie prawa, spójność, a przede wszystkim: deregulację, którą można kolokwialnie streścić jako: powstrzymanie się od ilości stanowionych aktów prawnych, na rzecz ich jakości.
Weźmy teraz przykład zamówień publicznych. Regulację prawną do stosowania której zobowiązane są podmioty ze sfery publicznej (głównie jednostki sektora finansów publicznych oraz – ceteris paribus – podmioty gospodarujące, które wydatkują środki publiczne). Polska od maja 2004 roku jest członkiem Unii Europejskiej, stąd konieczność konwergencji prawnej (zbliżania się przestrzeni prawnej), nie tylko na poziomie państw członkowskich, ale samej organizacji międzynarodowej. System zamówień publicznych w UE jest skonstruowany w ten sposób, że podstawowe źródła prawa UE, są wydawane m . in. w formie dyrektyw, wobec czego wymagają odpowiedniej transpozycji do prawa krajowego. W Polsce podstawowym aktem prawnym w dziedzinie zamówień publicznych jest ustawa z dnia 29 stycznia 2004 r. – Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2019 r. poz. 1843). Od wielu lat trwały przygotowania do stworzenia nowego prawa w tym zakresie. I oto jest. W dzienniku ustaw z 2019 roku pod poz. 2021 odnajdujemy ustawę z dnia 11 września 2019 r. – Prawo zamówień publicznych. Ustawa z 2004 roku liczyła nieco ponad 200 artykułów. Jej nowa wersja, to nieco ponad … 600 artykułów. Jak to wytłumaczyć, skoro dyrektywy w dziedzinie zamówień publicznych się nie zmieniły. Przychodzi mi do głowy jedno słowo … anty-deregulacja.
Nic tu nie zmienia fakt, że ustawodawca wprowadził niespotykanie długie vacatio legis (ponad roczne). Szkoda tylko, że w toku ścierania się grup interesów w procesie legislacyjnym nie uwzględniono tej najważniejszej – kodyfikacji systemu. Bo obok ustawy prawo zamówień publicznych, funkcjonuje przecież ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym i ustawa o umowie koncesji na roboty budowlane i usługi. W stosunku do nich (wspólnie tworzą wszak system zamówień publicznych), ustawa prawo zamówień publicznych to przecież lex generalis…
Tylko administratywistów żal…