Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z ekonomią słyszał o homo economicus (właśc. z łac. homo oeconomicus). Kto to taki? To człowiek racjonalny, kierujący się zyskiem – w oparciu o posiadaną wiedzę kalkuluje nakłady i efekty i dąży do uzyskiwania optymalnych rezultatów. Jeżeli jest producentem, dąży do maksymalizacji zysku. Jeżeli jest konsumentem, dąży do maksymalizacji użyteczności. Już Adam Smith, uznawany za ojca współczesnej ekonomii, przedstawiał człowieka jako jednostkę kierującą się własnym interesem, dążącą do maksymalizacji swoich osobistych korzyści. Przyznawał on wprawdzie, że ludzie mogą działać także z pobudek altruistycznych, ale twierdził, że takie działania możliwe są w innych, pozagospodarczych sferach życia – w gospodarce bowiem głównym motywem podejmowanych działań jest zysk. Za twórcę koncepcji homo economicus uznawany jest jednak inny przedstawiciel ekonomii klasycznej – John Stuart Mill.
Czy rzeczywiście człowiek jest tak racjonalny w swoich wyborach i liczy się dla niego wyłącznie zysk? I jak rozumieć „zysk”? Czy jeśli kupuję najnowszy model jaguara za niebotyczną kwotę to jest to racjonalny wybór spośród innych alternatyw? I co jest w tym wypadku zyskiem? A kiedy robię zakupy w supermarkecie, to czy rzeczywiście kalkuluję ceny poszczególnych towarów, czy może częściej dokonuję wyboru z przyzwyczajenia? Pytań nasuwa się znacznie więcej, ale już tych kilka poddaje w wątpliwość istnienie takiej racjonalnej jednostki. Tak, bo homo economicus to nie jest rzeczywisty człowiek, tylko pewien uproszczony model, wygodna abstrakcyjna figura, zespół założeń przydatnych w analizach ekonomicznych do wyjaśniania zachowań rynkowych ludzi. To z jednej strony jego zaleta, z drugiej – czyni go bardzo podatnego na krytykę.
Koncepcja homo economicus była różnie oceniana na przestrzeni lat. Byli tacy (jak np. Gary Becker i przedstawiciele tzw. ekonomicznego imperializmu), którzy próbowali rozszerzyć tę koncepcję nie tylko na nauki o gospodarce, ale także na wszelkie inne sfery funkcjonowania człowieka, jak np. rodzina czy interakcje społeczne[1]. Inni krytykowali poprawność przypisywania człowiekowi racjonalnych motywów w ich ekonomicznych zachowaniach, co otworzyło wiele nowych pól badawczych. Pojawiła się np. koncepcja selektywnej racjonalności uzupełniająca analizę zachowań jednostek o elementy psychologiczne i teza, że racjonalne mogą być także zachowania niemaksymalizujące[2]. Wskazywano też na wiele innych czynników ograniczających pełną racjonalność człowieka, poza psychologicznymi – m.in. etyczne i społeczne. Wreszcie, rozwija się ekonomia behawioralna, korzystająca z dorobku psychologii, podważająca klasyczny model homo economicus. Jednym z jej pionierów jest Richard Thaler[3], który dwa lata temu, w 2017 roku, otrzymał za swoje badania Nagrodę Nobla. Ekonomia behawioralna weszła w obszar głównego nurtu badań ekonomicznych, a popularność tego podejścia zdaje się nadal rosnąć. Czy trend ten można wobec tego odczytać jako krok w kierunku ostatecznego odrzucenia modelu homo economicus i zmiany dominującego paradygmatu nauk ekonomicznych?
Homo economicus jest zatem przykładem modelu ekonomicznego, ze wszystkimi swoimi założeniami i uproszczeniami. Współcześnie, większość ekonomistów zgadza sie co do tego, że racjonalny i autonomiczny homo economicus jest fikcją, a jednak, jak pisze Gilbert Rist, jego upiór nieustannie powraca i nawiedza wyobraźnię ekonomiczną[4]. Bez względu na to, jakie są nasze poglądy, dyskusja wokół homo economicus potwierdza, że ekonomia to coś więcej niż tylko bilanse i rachunki. Szczególnie ekonomia społeczna 🙂
————————————-
[1] G.S. Becker, Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich, PWN, Warszawa 1990.
[2] H. Leibenstein, Poza schematem homo oeconomicus: nowe podstawy mikroekonomii, PWN, Warszawa 1988.
[3] R. H. Thaler, From Homo Economicus to Homo Sapiens, “Journal of Economic Perspectives” 2000, vol. 14(1), s. 133-141.
[4] G. Rist, Urojenia ekonomii, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2015, s. 57.